Na nasze pytania odpowiada Beata Subba, uczestniczka programu mentoringowego Agro Woman, prowadząca swój biznes na wsi i jednocześnie przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich „Kolniczanki” w województwie pomorskim.
Co Twoim zdaniem jest najważniejsze w byciu przedsiębiorcą na wsi?
Moim zdaniem w byciu przedsiębiorcą, bez względu na rodzaj biznesu, najważniejsza jest pracowitość, sumienność i serce, które wkładamy w to, co robimy. Dla mnie osobiście nie bez znaczenia jest też satysfakcja jaką daje mi praca z ludźmi. Nasze wspólne zaangażowanie w to, co robimy.
Czym zajmuje się Twoja firma?
W styczniu 2025 r. minie dokładnie 30 lat jak otworzyliśmy z mężem działalność. Najpierw były to usługi wodno-kanalizacyjne, a w 2000 r. przeprowadziliśmy się na wioskę Kolnik. Tu wybudowaliśmy salkę do ćwiczeń – marzenie mojego męża, Arka – wieloletniego sportowca karate, wielokrotnego Mistrza Polski i świata, obecnie trenera Kadry Pomorza. Z biegiem lat rozbudowaliśmy jego dojo o fitness, siłownię, saunę. Powstało tu również miejsce dla kobiet z maszynami vacuwell i fitroll oraz solarium. Stworzyliśmy także gabinet, w którym dietetyk doradza jak zadbać o swoją sylwetkę. Następne nasze usługi wzbogaciliśmy o pokoje gościnne. Dokupiliśmy ziemię na której obecnie budujemy budynek, w którym będą sauny z wyjściem na staw ekologiczny oraz budynek do rekreacji, w którym planujemy organizować wczasy odchudzające. Taki wybór profilu naszego biznesu wynika z tego, ze obydwoje jesteśmy sportowcami i łączy nas wspólna pasja – to właśnie nieustannie dopinguje do dalszej pracy. A motywacja jest potrzebna każdego dnia.
Pamiętam, jak zaczynaliśmy w okolicach roku 2000, to ludzie szeptali i łapali się za głowy, że fitness na wiosce czy siłownia – że mamy nierówno pod sufitem 😉 Uważam, że jeśli ktoś jest zaangażowany w swój cel i kocha to, co robi, każdy biznes ma prawo się udać. Oczywiście cały czas spłacamy kredyty, ale to, że mamy tak różne rodzaje działalności usług pozwala nam lepiej reagować na zmieniające się warunki prowadzenia biznesu. Moim zdaniem w dzisiejszych czasach nie można inaczej. Jedna decyzja wynika z drugiej. Jak powstał fitness dla kobiet, to potem stworzyliśmy siłownię dla mężczyzn. Postawiliśmy też na ekologię – mamy i fotowoltaikę i pompy ciepła. Teraz budujemy ekologiczny staw. Wszystko po to, aby nasi obecni i potencjalni klienci czuli się komfortowo. W pandemii takie zróżnicowanie usług pozwoliło nam, podczas zamknięcia pokoi gościnnych i stref sportu, na płacenie wynagrodzeń naszym 19 pracownikom z przychodów z działalności wodno-kanalizacyjnej. Finanse są moim głównym zajęciem, na co dzień pracuję jako księgowa naszej firmy. Zajmuje się m.in. pisaniem i rozliczaniem dotacji dla zawodników karate, aby mogli spełniać swoje marzenia na arenie polskiej i zagranicznej. To dla mnie duża motywacja.
Co inspiruje Cię w codziennej pracy?
Zawsze inspirowała mnie do działania rodzina. Mamy trójkę wspaniałych dzieci i staramy się im poświęcać jak najwięcej czasu. Zawsze też towarzyszyła nam natura – las, woda, góry. Jak syn miał 3 miesiące to pojechaliśmy z nim pod namiot 😉 Mimo wciąż rozwijającej się firmy, najważniejsze były dzieci i ich potrzeby. Ciszę się, że udało się to wszystko pogodzić. Ważne też jest to, że obojętnie co robimy w życiu, zawsze musimy podnosić swoją wiedzę i kompetencje. Czytać, oglądać, interesować się tematami, które dotyczą nas i naszego biznesu. Wymieniać poglądy przy przysłowiowej kawie. Nie można też zapominać o dobrym samopoczuciu na co dzień. Myślę, że jak robisz to, co lubisz, to codziennie się uśmiechasz. Zawsze mówię „szukaj plusów”. Niekiedy jest gorzej, smutniej, dopadają nas problemy dnia codziennego, ale wtedy przytulam się do wnusi i wszystko mija 😉
Jaka Twoim zdaniem jest obecnie rola kobiet na wsi? Czy spotykasz się ze stereotypami dotyczącymi roli kobiet na wsi?
Rola kobiet na wsi była, jest i będzie bardzo ważna. Kobieta to ognisko domowe, wsparcie dla całej rodziny – bo kobiety oddają się w całości rodzinie. W naszej miejscowości widzę zarówno panie zajmujące się domem jak i na maszynach rolniczych. Zawsze uśmiechnięte, opalone. Zawsze skore do pomocy.
W 2000 r. wprowadzając się do Kolnika powiedziałabym, że miejscowi czasami drwili z kobiety z miasta, a teraz zamieniło to się w szacunek. Myślę, że w obecnych czasach wszyscy jesteśmy bardziej tolerancyjni. Nie spotykam się z stereotypami. Ludzie są mili. Nie widzę też różnic pomiędzy kobietami a mężczyznami w podejściu do prowadzenia gospodarstwa rolnego. Ludzie u nas w miarę sprawiedliwie dzielą się obowiązkami.
Czy uważasz, że kobiety na wsi mają takie same możliwości jak mężczyźni?
Mogę mówić i oceniać naszą wieś. Kobiety i mężczyźni mają równe szanse. Ma na to duży wpływ usytuowanie naszej miejscowości. Jest położona między Gdańskiem i Tczewem. Autobusy jeżdżą co pół godziny. Zatem kobiety i ich biznesy są niezależne od mężczyzn czy dostępu do samochodu. Klientów mamy z pobliskich wsi, ale też z miast. Gorzej mają Panie z małych wioseczek. Gorszy dostęp do komunikacji, gorsze drogi, dalej od większych miejscowości, co oznacza mniej pomysłów i możliwości na biznes. Zatem ważna jest lokalna wspólnota. Wspólne działanie, spotykanie. Razem można więcej. Z mojego punku widzenia nie ma przeszkód w rozwoju kobiet-rolniczek. Sąsiadka uprawia dynie, druga ogórki, kolejna kwiaty ozdobne, itp. Są szefowymi od wielu lat. Są pracowite, ambitne, wykształcone, wdrażają nowe technologie. Są to młode i piękne panie.
Uwielbiam też spotkania naszego Koła Gospodyń Wiejskich „Kolniczanki”, w którym mam zaszczyt pełnić funkcję przewodniczącej. Mamy dużo pomysłów, aby się realizować: dożynki, plecenie wieńca, starty w konkursach kulinarnych, skecze, piosenki, żarty i przebierańce w ramach pomorskiej tradycji tzw. bram dla nowożeńców. Nasze KGW tworzą kobiety w różnym wieku. Przychodzą mamy z dziećmi na ręku i starsze panie. Wymieniamy się doświadczeniami. Wielopokoleniowe gospodarstwa pełnią ogromną rolę. Obserwuję te rodziny. Super organizacja. Od pilnowania dzieci, po rozdzielenie obowiązków domowych. Wszyscy są na miejscu. Mieszczuchy mogą pozazdrościć tym rodzinom. Sama wiem jak to jest. Za każdym razem, nie mając tu nikogo z rodziny, musiałam prosić o pomoc, kogoś bliskiego z miasta, aby zaopiekował się dziećmi.
Pozdrawiam wszystkie panie z naszego KGW oraz jednego pana – naszego rodzynka. Razem jest nas 24 osób. To praca charytatywna, która daje nam dużo satysfakcji. Zawsze się śmieję, że jestem matką, babcią i… Kolniczanką 😉