Rolnictwo to nie tylko praca fizyczna, ale także wizja, zarządzanie i odwaga w podejmowaniu decyzji. Rozmawiamy Lidią Moroń-Morawską – rolniczką, która od lat łączy tradycję z innowacją, prowadząc jedną z najbardziej rozpoznawalnych pasiek ekologicznych w Polsce. Opowiada o sile kobiet na wsi, pasji do pszczelarstwa i drodze, która zaprowadziła ją na europejskie salony.
Co Twoim zdaniem jest najważniejsze w byciu rolniczką?
Najważniejsze w byciu rolniczką to poczucie sprawczości i odpowiedzialności. To nie tylko zawód, lecz przede wszystkim styl życia, który wymaga odwagi, wytrwałości i ciągłego uczenia się. Jako rolniczka czuję, że jestem częścią większego ekosystemu – społecznego i przyrodniczego. To rola, która wymaga od kobiety kompetencji menedżerskich, wiedzy eksperckiej i gotowości do podejmowania racjonalnych, również finansowych, decyzji. Na przestrzeni lat przeszłam długą drogę – od osoby niepewnej swoich racji do kobiety, która dziś świadomie buduje swoją markę i z dumą nazywa się liderką innowacji w rolnictwie.
Z jakimi wartościami wiążesz pracę w rolnictwie?
Praca w rolnictwie to dla mnie synonim uczciwości, szacunku do przyrody, odpowiedzialności pokoleniowej i ogromnej pokory. Kobiety wnoszą do rolnictwa coś unikalnego – wielowymiarową wrażliwość, zdolność do organizacji i zarządzania, a przede wszystkim determinację, by przekraczać bariery. Dobre rolnictwo to nie tylko ciężka praca, ale również kompetencje miękkie i otwartość na innowacje. Widzę to na co dzień, współpracując z kobietami, które nie tylko prowadzą gospodarstwa, ale zmieniają wieś i sektor żywnościowy od środka.
Opowiedz nam o swoim gospodarstwie.
Nasze gospodarstwo to wspólna droga – moja i mojego męża. On założył pasiekę blisko 30 lat temu, a ja dołączyłam do niej na studiach, choć początkowo sądziłam, że rolnictwo to nie moja droga. Dziś wiem, jak bardzo się myliłam. Prowadzimy pasiekę wędrowną oraz pierwszą w Polsce certyfikowaną pasiekę ekologiczną założoną przez kobietę. Od początku budowaliśmy silną markę i sieć sprzedaży bezpośredniej, co pozwala nam przetrwać zalew rynku przez produkty „miodopodobne”. W 2014 roku zrezygnowaliśmy z etatów i postawiliśmy wszystko na własny rozwój. Wspólnie z mężem jesteśmy autorami „Wielkiej Encyklopedii Pszczelarstwa”, a ja prowadzę także liczne warsztaty edukacyjne. Choć nie jestem osobą bardzo uporządkowaną (bez kalendarza zginęłabym marnie), nie znoszę lekkomyślności finansowej – dlatego prowadzę szczegółowy budżet i planuję inwestycje z dużą ostrożnością. To dzięki takim nawykom udało się uniknąć wielu kryzysów. Obecnie rozwijam własny, innowacyjny produkt – miód o podwyższonej lepkości – oraz prowadzę działania zmierzające do budowy prototypowej maszyny do jego produkcji. Produkt ten otwiera ogromne możliwości rozwoju i przetwórstwa. Moim marzeniem jest wejść z nim na nowe rynki.
Co daje Ci największą satysfakcję z prowadzenia pasieki?
Pszczoły uczą mnie pokory, cierpliwości i uważności. Praca z nimi daje mi głęboki spokój i poczucie współistnienia z naturą. Pasieka to wyjątkowy dział rolnictwa – wymaga nie tylko siły fizycznej, ale przede wszystkim zaawansowanej wiedzy biologicznej i stałego rozwoju. Tylko silne, zdrowe rodziny pszczele przynoszą pszczelarzowi pożytek. Dlatego dbamy o dobrostan pszczół – nie używamy chemii, wspieramy bioróżnorodność, troszczymy się o środowisko. Pszczoły są strażnikami ekosystemów – od ich kondycji zależy znacznie więcej niż tylko ilość miodu w słoiku.
Jakie są największe wyzwania i zalety pracy z pszczołami?
Największym wyzwaniem jest nieprzewidywalność – pogoda, pożytek, zdrowie rodzin. Ale największą zaletą jest kontakt z przyrodą, możliwość pracy w ciszy i skupieniu oraz poczucie sensu. Pszczoły uczą uważności i pokory – to bardzo cenne.
Czym jest dla Ciebie dobrostan zwierząt?
Dobrostan to podstawa – zarówno z powodów etycznych, jak i ekonomicznych. Tylko zdrowe, silne pszczoły przynoszą miód. Dlatego dbamy o ich komfort, odpowiednie warunki bytowania i nie stosujemy chemii. Dobre życie pszczół to nasza codzienna praca.
Jakie maszyny są ważne w Twoim gospodarstwie?
Najważniejsze są wagi ulowe – dostarczają mi danych o wadze ula, temperaturze i wilgotności. Dzięki nim wiem, czy zmiany w zbiorach wynikają z pogody, czy zaników pożytku. Technologia daje mi kontrolę i zrozumienie procesów przyrodniczych.
Dlaczego rozwijasz przetwórstwo?
Przede wszystkim ze względów ekonomicznych – przetworzone produkty mają wyższą wartość dodaną. Dzięki nim mogę rozwijać markę, różnicować ofertę i zwiększać rentowność gospodarstwa. To także sposób na zachowanie niezależności.
Jak radzisz sobie z sezonowością?
Uwielbiam sezonowość! Lato to czas intensywnej pracy z pszczołami i produkcji. Jesień – sprzedaż i kontakt z klientami. Zima – edukacja, planowanie, rozwój. Każdy sezon ma swoją dynamikę i rytm.
Czy wdrażasz nowe technologie i innowacje?
Zdecydowanie tak. Wspólnie z innymi rolnikami w ramach projektu „Współpraca” budujemy silny, lokalny łańcuch dostaw żywności. Dzięki specjalnej aplikacji możemy planować dostawy, komunikować się i wymieniać wiedzą oraz doświadczeniami. Wprowadziliśmy także kody QR na naszych produktach – klient może sprawdzić miejsce zbioru miodu, wyniki badań, certyfikaty i inspiracje kulinarne. Połowę członkiń mojej grupy operacyjnej stanowią kobiety – niezwykle otwarte na innowacje i aktywne w działaniu. Kobiety w rolnictwie nie tylko nadążają za zmianami – często je wyprzedzają.
Co sprawia Ci największą radość i spełnienie w codziennej pracy?
Uwielbiam zmienność sezonową – praca z pszczołami, rozwój sklepu internetowego, prowadzenie projektów i udział w wydarzeniach daje mi nieustanną motywację. Moje działania zostały docenione na arenie krajowej i międzynarodowej. Jako pierwsza rolniczka w Polsce zakwalifikowałam się do prestiżowego programu EWA, gdzie mój pomysł znalazł się wśród 10 najbardziej innowacyjnych rozwiązań w Polsce. W 2024 roku reprezentowałam Polskę podczas Europejskiego Zjazdu Grup Operacyjnych w Estoril. W grudniu tego samego roku byłam jedyną Polką-prelegentką podczas EU AgriFood Days – wydarzenia Komisji Europejskiej – gdzie występowałam tuż po Ursuli von der Leyen i komisarzu Christophe Hansenie. Od lutego 2025 roku jestem członkinią grupy fokusowej Komisji Europejskiej Thematic Group on Valuing Farmers’ Wider Contributions to Society. Takie momenty to nie przypadek – to efekt pracy, odwagi i konsekwencji.
W 2024 roku zdobyłam tytuł Najbardziej Innowacyjnej Rolniczki w Polsce w konkursie „Rolniczki motorem innowacji w gospodarstwach rolnych”, organizowanym przez Krajową Radę Izb Rolniczych. W ramach tej nagrody będę reprezentować Polskę w Brukseli. Otrzymałam również tytuł najlepszej rolniczki w konkursie „Kobieta dla polskiej wsi”, organizowanym przez Radę Kobiet przy Ministrze Rolnictwa – nagrodę wręczył mi sam Minister. Te wyróżnienia to nie tylko zaszczyt – to dowód, że kobieta z małego gospodarstwa może osiągnąć międzynarodowy sukces, jeśli tylko da sobie szansę.
Czy pracujesz sama, czy z rodziną?
Pracuję razem z mężem i moją teściową, która wciąż z zaangażowaniem pomaga w gospodarstwie. Dzielimy się obowiązkami partnersko – zgodnie z naszymi predyspozycjami. Mąż zajmuje się prowadzeniem sklepu internetowego i pisze treści na bloga. Ja odpowiadam za kontakt z klientami, social media i działania promocyjne. W pasiece pracujemy wspólnie. Najtrudniejsze dla mnie są decyzje podejmowane pod presją czasu w sezonie. Najłatwiejsze – bycie blisko przyrody i świadomość sensu naszej pracy.
Każdy dzień wygląda inaczej – zależnie od sezonu i pogody. Latem pracujemy intensywnie w pasiece, zimą skupiam się na sprzedaży, projektach rozwojowych i edukacji. Kluczowe jest dobre planowanie i elastyczność. Choć dzień zaczyna się wcześnie i kończy późno, zawsze staram się znaleźć czas dla dzieci. Bliskość rodziny to dla mnie siła i fundament.
Jak łączysz tradycję z nowoczesnością?
Zachowujemy najlepsze elementy tradycji pszczelarskiej, ale jesteśmy otwarci na nowoczesność. Korzystamy z wag ulowych, które codziennie przesyłają dane – co ułatwia planowanie pracy i analizę zjawisk przyrodniczych. W ramach naszej grupy operacyjnej rozwijamy innowacyjny produkt – miód o podwyższonej lepkości – oraz aplikację wspierającą współpracę rolników w ramach krótkiego łańcucha dostaw.
Jak godzisz pracę z życiem rodzinnym?
Work-life balance to dla mnie fizyka kwantowa – trudna do opanowania, ale nie niemożliwa. Z mężem tworzymy zgrany zespół, który się wspiera. Gotuję, bo uwielbiam dobrze zjeść i potrafię to robić. Okna natomiast myje mąż – bo tego nie znoszę. Gdy wyjeżdżam na konferencje, on przejmuje obowiązki domowe i gospodarskie. Wzajemne wsparcie to moja tajna broń.
Jak dbasz o zdrowie?
Kocham swoją pracę, ale priorytetem jest dla mnie wartościowy czas z córkami – póki mnie potrzebują. Przez 12 lat byłam sędzią piłkarską, dlatego aktywność fizyczna jest dla mnie ważna. Teraz dużo chodzę, czasem biegam. W regeneracji wspiera mnie rodzina, a planowanie wspólnych wyjazdów to mój sposób na odpoczynek. Na mojej tablicy marzeń cele zawodowe przeplatają się z podróżniczymi.
W trudnych chwilach największym wsparciem jest rozmowa z mężem. Cenię też samotność w pasiece, która pozwala się wyciszyć. Wiem, że nie wszystko da się kontrolować – uczę się odpuszczać i szukać równowagi.
Jak rozwijasz swoje kompetencje jako rolniczka?
Uczestniczę w konferencjach, szkoleniach i warsztatach – w Polsce i za granicą. W pasiece słucham audiobooków i podcastów. Byłam też gościnią podcastu „The Food for Europe”, prowadzonego przez Komisję Europejską, gdzie opowiadałam o roli networkingu kobiet w rolnictwie. Wierzę, że relacje i wymiana doświadczeń tworzą nowe możliwości. Uczę się od najlepszych i chętnie dzielę się wiedzą.
W jakich wydarzeniach i projektach brałaś udział?
Jestem absolwentką programu EWA (Empowering Women in Agrifood) – jako pierwsza rolniczka w Polsce zakwalifikowałam się do grona 10 innowatorek w branży rolno-spożywczej. W kwietniu 2024 roku byłam jedną z 80 uczestniczek międzynarodowej konferencji Women-led innovations in agriculture and rural areas w Krakowie, gdzie poprowadziłam etap warsztatu pt. „Spirala Innowacji”. Brałam udział jako moderatorka warsztatów „Od pola do Liderki”, organizowanych przez EIT Food Poland. Byłam panelistką Polskiego Kongresu Przedsiębiorczości w dyskusji „Made in Małopolska – siła regionalnej marki”. O roli networkingu w rolnictwie mówiłam w 47. odcinku podcastu The Food for Europe, wydawanego przez Komisję Europejską. Każde z tych wydarzeń to ogromny krok w stronę profesjonalizacji sektora i wzmacniania pozycji kobiet.
Jakie są według Ciebie największe bariery w rozwoju kobiet w rolnictwie?
Największe przeszkody to wciąż stereotypy, brak wiary w siebie i ograniczony dostęp do wsparcia. Nadal pokutuje przekonanie, że kobieta na wsi powinna być tylko tłem. W moim przypadku sukcesy międzynarodowe ujawniły także inną trudną prawdę – część osób z otoczenia się odwróciła. Zazdrość potrafi być bardzo raniąca. Ale wiem, że wsparcie można i trzeba sobie wypracować – warto szukać inspirujących ludzi i otaczać się tymi, którzy nas budują.
Wiele lat zajęło mi przepracowanie przekonania, że moje zdanie nie ma znaczenia. Dziś wiem, że to nieprawda. Moja ulubiona sentencja brzmi: „Jeśli nie spróbujesz, sama odbierasz sobie 100% szans na sukces” – i tego trzymam się każdego dnia.
Pozycja kobiet zdecydowanie się wzmacnia. Są coraz lepiej wykształcone, aktywne zawodowo, prowadzą własne działalności i stają się głosem swoich społeczności. Ale przed nami wciąż wiele do zrobienia – potrzebujemy większej widoczności i dostępu do zasobów: finansowych, edukacyjnych, organizacyjnych. Na wsi są one szczególnie ograniczone.
Jak oceniasz swoją pozycję jako kobieta w rolnictwie?
Czuję się silna, kompetentna i pewna swojej wartości. Przez lata budowałam swoją pozycję krok po kroku – dziś jestem liderką innowacji, edukatorką i ambasadorką zmiany. Nie boję się mówić głośno – o problemach, ale i o osiągnięciach. Mam świadomość, że reprezentuję wiele kobiet, które jeszcze nie odważyły się mówić swoim głosem – i robię to z szacunkiem i dumą.
Kobiety są siłą napędową zmian – prowadzą gospodarstwa, inicjują innowacje, tworzą lokalne społeczności. Jako członkini grupy fokusowej EU CAP Network mam możliwość dzielenia się doświadczeniem i wnoszenia głosu rolniczek do europejskiej debaty o przyszłości wsi i rolnictwa. Kobiety wiejskie nie są już tylko tłem – są liderkami, ekspertkami i przedsiębiorczyniami, które aktywnie kształtują swoje otoczenie.
Czy czujesz się traktowana równo?
W większości przypadków – tak. Ale stereotypy wciąż się zdarzają. Bywa, że mężczyźni przyjeżdżający po odkłady pszczele pytają, czy mogą porozmawiać „z jakimś mężczyzną o pszczołach”. Już mnie to nie rusza. Znam pszczelarki z ogromną wiedzą, które mogłyby napisać niejeden fachowy podręcznik.
Codziennie w mediach społecznościowych staram się przełamywać te stereotypy, pokazując, że kobieta może być fachową, niezależną i przedsiębiorczą rolniczką. Uważam, że wiele z nas musi przełamać przede wszystkim wewnętrzne blokady – bo byłyśmy wychowywane w duchu: „stój w kącie, a cię znajdą”. To nie działa. Trzeba wyjść z cienia.
Czy współpracujesz z innymi kobietami prowadzącymi gospodarstwa?
Oczywiście. Współpracuję na przykład z Katarzyną Jarkek-Moroń z Dzikich Smaków. Inspiruje mnie także Daria Latała z gospodarstwa JeDynie, która z wielką odwagą mówi o problemach rolników. Połowa członkiń mojej grupy operacyjnej to kobiety – wspieramy się, inspirujemy i budujemy wspólną jakość.
Czy tworzysz sieci wsparcia?
Tak, budowanie relacji i sieci wsparcia to dla mnie fundament rozwoju. Wierzę w kobiecą solidarność – nie konkurencję, lecz współpracę. Spotykam się regularnie z rolniczkami, dzielimy się doświadczeniem i wspieramy w trudnych momentach. Taka sieć potrafi zdziałać cuda.
Jakie masz plany na przyszłość?
Obecnie skupiam się na rozwoju innowacyjnego produktu – miodu o podwyższonej lepkości – oraz na pozyskaniu środków na budowę prototypowej maszyny. Chcę wejść na nowe rynki i rozwijać przetwórstwo. Planuję też nadal angażować się w polityki rolnicze i innowacyjne inicjatywy na poziomie europejskim – to droga, którą chcę kontynuować.
Chcę rozwijać gospodarstwo, ale także inspirować moje córki. Pokazać im, że warto stawiać sobie wysokie cele, bo nawet jeśli nie osiągnie się wszystkiego, sama droga jest wartościowa. Chcę im udowodnić, że ciągły rozwój i nauka to najlepsza inwestycja w dorosłość. A życie czasem podsuwa okazje, których nie da się zaplanować – trzeba być gotową, by je przyjąć.
Czy korzystasz z pomocy ARiMR?
Tak – zrealizowałam projekt „Współpraca” z grupą rolników, którego celem było stworzenie silnego, lokalnego łańcucha dostaw żywności oraz wdrożenie innowacji w przetwórstwie i sprzedaży. Opracowaliśmy system wspólnych dostaw, aplikację wspierającą komunikację między rolnikami oraz rozwiązania zwiększające przejrzystość i jakość produktów. Projekt zakończył się w grudniu 2024 roku, ale nasza grupa operacyjna nadal aktywnie działa i rozwija się.
Korzystałam również z programu „Małe przetwórstwo”, dzięki któremu powstała nowa pracownia pszczelarska z magazynem. Pomoc z ARiMR była nieoceniona. Tak jak wspomniałam – jestem liderką Małopolskiej Grupy Producentów Żywności, która realizuje program „Współpraca”.
Kto zajmuje się formalnościami w gospodarstwie?
Wnioski i kontakty z Agencją realizujemy wspólnie z mężem – dzielimy się obowiązkami w zależności od projektu.
Jakie masz doświadczenia z ARiMR?
Moje doświadczenia z ARiMR są różnorodne – pełne wyzwań, ale i konkretnego wsparcia. Choć procedury bywają skomplikowane, a ścieżka formalna wymaga cierpliwości, precyzji i konsekwencji, to każda godzina spędzona nad dokumentacją to inwestycja, która może realnie przełożyć się na rozwój gospodarstwa.
Wiem, że wielu rolników zniechęca się ilością formalności, ale z mojego doświadczenia wynika, że ARiMR nie jest instytucją, która chce komukolwiek zaszkodzić – wręcz przeciwnie. Pracownicy zazwyczaj starają się pomóc, wyjaśniają niejasności – można zadzwonić, dopytać. Trzeba tylko być przygotowanym i mieć odwagę pytać.
Dzięki środkom z ARiMR udało mi się zrealizować kilka kluczowych inwestycji – m.in. projekt „Współpraca”, w ramach którego zbudowaliśmy lokalny łańcuch dostaw żywności i wdrożyliśmy innowacyjne rozwiązania, oraz program „Małe przetwórstwo”, który umożliwił powstanie nowoczesnej pracowni pszczelarskiej. Dziś wiem, że bez tego wsparcia moje gospodarstwo nie mogłoby się rozwijać w takim tempie. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że właściwie wykorzystane programy ARiMR mogą stać się fundamentem nie tylko stabilności, lecz także przyszłości rolnictwa – zwłaszcza w tak wymagających czasach.
Dziękujemy za rozmowę!