Bycie rolniczką uczy wszechstronności

Na nasze pytania odpowiedziała Aleksandra Kawska, uczestniczka programu mentoringowego Agro Woman i rolniczka prowadząca gospodarstwo rolne zajmujące się produkcja roślinną.

Co Twoim zdaniem jest najważniejsze w byciu rolniczką?
W życiu chyba najważniejsze jest przede wszystkim robić to co się lubi, co sprawia przyjemność i nie obciąża, nie jest obowiązkiem, a daje inspirację i siłę do życia. Każdy ma swoje „miejsce w szeregu” i myślę, że życiowym sukcesem jest je odnaleźć i żyć w zgodzie przede wszystkim ze sobą. Myślę, że podstawową cechą bycia rolniczką jest wolność i kontakt z naturą, z żywym organizmem. Obserwacja przyrody, zmiany pory roku i jej cykliczność procesów, bycia elementem tworzącym żywność dla społeczeństwa, tworzenia nowych rozwiązań, ciągłego poznawania i odkrywania nowych możliwości daje szerokie pole do działania i kreatywności. A przede wszystkim myślę że bycie rolniczką uczy wszechstronności, nie pozwala na monotonne życie, nie kierunkuje wyłącznie w jedna stronę a pozwala patrzeć szeroko. W swoim zawodzie, choć nie lubię tego słowa bo wydaje mi się takie szufladkowe, musimy być zarówno księgowymi, menadżerami, specjalistami od żywienia, zdrowia i dobrostanu zwierząt, naukowcami szukającymi często z lupą w ręku w naszych uprawach szkodników i chorób, organizatorami całego cyklu produkcyjnego w dbałości o jego prawidłowość oraz ekonomicznie zamykającego bilans na plusie, choć z tym bywa różnie. Często też jesteśmy elektrykami, mechanikami, hydraulikami i psychologami…, a najważniejsze… – jesteśmy mamami, żonami, tworzymy rodziny, często wielopokoleniowe.

Powiedz coś więcej o swoim gospodarstwie
Prowadzę wraz z rodzicami gospodarstwo rolne ukierunkowane w produkcji roślinnej, wcześniej specjalizowaliśmy się w chowie trzody chlewnej. To już kolejne pokolenie, które prowadzi to gospodarstwo, oczywiście ono ciągle się zmienia i unowocześnia. Rodzice wnieśli ogromny wkład w rozwój gospodarstwa, zwłaszcza w jego ukierunkowanie w produkcję trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. Są laureatami licznych nagród branżowych, m.in. tytuł Rolnik Farmer Roku czy wicemistrza Agroligii województwa mazowieckiego.

Aktualnie niestety chów trzody nie jest prowadzony, uprawiamy głównie rzepak ozimy, pszenicę ozimą oraz pszenżyto ozime. Wprowadzamy technologie bezorkowej uprawy gleby, wykorzystujemy preparaty biologiczne i staramy się prowadzić uprawy w systemie rolnictwa zrównoważonego.

Korzystamy z umiejscowionej na terenie gospodarstwa stacji meteorologicznej, posiadamy dobrze wyposażony park maszynowy oraz zaplecze magazynowe, współpracujemy z innymi rolnikami, uczelniami i firmami w zakresie testowania różnych rozwiązań i badań. Staramy się stabilnie inwestować w gospodarstwo, wszystkie inwestycje są przeanalizowane i dyskutowane, poszukujemy optymalnych rozwiązań. Staram się racjonalnie planować różne inwestycje związane z parkiem maszynowym czy estetyką gospodarstwa, co jest dla nas największym wyzwaniem, ponieważ z ogromną dbałością podchodzimy do miejsca gdzie mieszkamy, spędzamy czas, przyjmujemy gości, przyjaciół. To ma być nie tylko miejsce pracy, ale przede wszystkim miejsce, gdzie się chce spędzać czas.

A jak to się zaczęło?
W 2010 roku po ukończeniu Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie wróciłam do domu i podjęłam życiowe wyzwanie prowadzenia gospodarstwa rolnego, co zawsze było moim marzeniem i życiowym planem. W tym czasie podjęłam pracę jako doradca rolniczy w ODR. Aktualnie od prawie 5 lat jestem niezależnym doradcą rolniczym, prowadzę własną działalność. Spełniam się w tym, co robię i chyba robię to po prostu z pasją, o czym świadczy grono moich klientów i ich ogromna sympatia. Praca zawodowa pozwala mi na naturalne połączenie prowadzenia działalności gospodarczej oraz gospodarstwa rolnego.

Co daje Ci największą satysfakcję z bycia rolniczką?
Myślę, że ważne w życiu jest to żeby odnaleźć swoją drogę. Napotykamy różne przeciwności losu i przeszkody, w moim życiu też ich było niemało… Jednak one też dawały mi w pewnym sensie siłę do działania, podnoszenia się i pójścia dalej. Na wsi, w środowisku wiejskim dość ważne jest otoczenie, jego opinia. Myślę, że ważne jest żeby nią się nie sugerować, nie żyć pod dyktando czy oczekiwania otoczenia, podejmować decyzje które są najlepsze dla mnie, nawet jeżeli byłoby to dość mocno krytykowane w środowisku.

Dość długo się przejmowałam opinią otoczenia, ale przyszedł taki czas w życiu, pewna dojrzałość i bagaż doświadczeń, które pozwoliły mi zostawić to wszystko z boku, skoncentrować się przede wszystkim na sobie i na tym czego w życiu chcę. Staram się w życiu kierować zasadą „nieprzeszkadzania innym w życiu”, raczej schodzę nieprzychylnym ludziom z drogi, odrzucam to co mnie obciąża, ciągnie w dół. Staram się otaczać dobrymi, pozytywnymi ludźmi. Tego samego uczę mojego 9-letniego synka Frania, który jest dla mnie ogromną inspiracją, motywacją oraz nadzieją.

Jak radzisz sobie z łączeniem tradycyjnych metod rolnictwa z nowymi technologiami i innowacjami?
Moje gospodarstwo zawsze było dość innowacyjne, mój tata a wcześniej dziadek zawsze poszukiwali nowoczesnych i innowacyjnych rozwiązań w rolnictwie, często podróżowali nawet za granicę w celu podpatrzenia sąsiadów i wprowadzenia pewnych rozwiązań u siebie, byli zawsze otwarci na szkolenia i doświadczenia.

W gospodarstwie jak i w życiu istnieje tzw. konflikt pokoleń, uważam że jest to dość naturalny proces. W ostatnich latach postęp hodowlany, technologiczny i intelektualny w rolnictwie był ogromnym krokiem. Zmiany następują dość intensywnie i często nawet sami nie nadążamy za nowoczesnymi, wręcz „kosmicznymi” rozwiązaniami. Myślę, że w rodzinach rolniczych w których jest dość wysoki poziom świadomości ta zmiana pokoleniowa jest łagodniejsza i funkcjonuje na zasadzie partnerstwa. Pokolenie starsze często daje „wolną rękę” młodemu pokoleniu, wspiera, podpowiada. „Zawsze jeżeli wóz ciągnie się w jedną stronę to się gdzieś zajedzie…”

Także w rolnictwie, wspólna ścieżka rozwoju pozwala na znaczne unowocześnienie gospodarstwa, zminimalizowanie pracy fizycznej, zastąpienie przestarzałych metod produkcji nowoczesnymi rozwiązaniami. W moim gospodarstwie raczej nie mam problemu z łączeniem metod tradycyjnych i nowoczesnych. Często dyskutujemy, podpytujemy innych, szkolimy się, czytamy różne artykuły i poszukujemy najlepszych rozwiązań. Dość często już teraz rodzice odpuszczają podejmowanie decyzji, przenosząc tą odpowiedzialność na mnie, pozwalając też w pewnym sensie na taką niezależność.

Myślę, że kobiety na wsi są bardzo otwarte na innowacje, widzą i są tego świadome, że różne systemy pozwalają oszczędzić czas, który można później spożytkować na czas dla siebie i rodziny. Drugim aspektem jest też duma bycia pewnym prekursorem rozwiązań, zwłaszcza jest to zauważalne podczas rozmów z rolnikami. Kobiety podejmują decyzje po dość głębokiej analizie i przede wszystkim zwracają uwagę na kwestie ekonomiczne danego działania.

Jak wygląda praca z maszynami i parkiem maszynowym w Twoim gospodarstwie?
Aktualnie park maszynowy oraz zaplecze magazynowo gospodarcze są na dobrym poziomie. Posiadamy nowe i nowoczesne maszyny do uprawy gleby oraz obsługi gospodarstwa. Częściowo są to maszyny zakupione jeszcze przez rodziców, aktualnie już część maszyn została wymieniona przeze mnie na nowocześniejsze, wykorzystujące nawigację GPS czy służące do bezorkowej uprawy gleby.

Obsługą maszyn uprawowych zajmuje się głównie tata, ja jestem osobą wspierającą, zwłaszcza w okresie intensywnych prac polowych czy żniw. Korzystamy z usług rolniczych w zakresie zbioru zbóż i rzepaku, pozostałe maszyny uprawowo-siewne stanowią wyposażenie gospodarstwa. Nie jestem „osobą techniczną” i dość często nie jestem decydentem pod kątem wyboru konkretnego rodzaju i rozwiązania technicznego maszyny. Staram się być na bieżąco, z racji pracy zawodowej, czerpię też dużo wiedzy od rolników z którymi współpracuję. Dość często podpowiadają, oceniają i sugerują które maszyny są lepsze, które w naszych warunkach glebowych spełniają swoje role.

Inwestycje związane z zakupem maszyn są podejmowane na bieżąco, zgodnie z potrzebami. W związku z posiadaniem dobrze wyposażonego parku maszynowego na dzień dzisiejszy nie planuje diametralnych zmian. W najbliższej perspektywie planowany jest zakup bardziej precyzyjnego rozsiewacza do nawozów wraz z mapowaniem pól w celu minimalizowania zużycia nawozów i tym samym ograniczania zanieczyszczenia środowiska. W zależności od sytuacji ekonomiczno-gospodarczej prawdopodobnie wymienimy bronę talerzową na nowoczesną, związane jest to z faktem, iż posiadana brona przestaje spełniać swoją rolę.

Staramy się coraz bardziej wprowadzać innowacyjne technologie rolnictwa 4.0. Widzimy w tym przyszłość i mimo dość wysokich kosztów wprowadzania tych technologii w obecnym czasie, są one niezbędne do zrównoważonego gospodarowania.

Czy w swoim gospodarstwie dbasz o ochronę zasobów naturalnych?
Tak. W moim gospodarstwie bardzo dużą wagę przywiązujemy do ochrony zasobów naturalnych. Mieszkamy w otoczeniu przydomowego sadu, szpaleru blisko 100-letnich drzew, naturalnego oczka wodnego. Na terenie gospodarstwa jest mnóstwo zieleni, trawników, zakrzewień czy zakrzaczeń. Bardzo mocno dbamy o estetykę gospodarstwa, bliskość z naturą, ochronę pszczół. W moim gospodarstwie niejednokrotnie gościliśmy pasieki pszczół, mamy ogromną świadomość ich roli w rolnictwie.

Zabiegi agrotechniczne są wykonywane z wszelką starannością i precyzją. Posiadamy precyzyjny rozsiewacz nawozów, który dysponuje nawóz w takiej ilości jaka wynika z planu nawożenia wykonanego na podstawie regularnie wykonywanych prób glebowych. Opryskiwanie pól odbywa się zgodnie z Kodeksem Dobrej Praktyki Rolniczej. Opryskiwacz wyposażony jest w komputer sterujący wykorzystujący sygnał GPS dzięki czemu ogranicza się dublowanie nałożenia cieczy, ogranicza straty oraz precyzyjnie nakłada oprysk na rośliny rolnicze. Decyzje o zabiegu środkami ochrony roślin podejmuje się po regularnych lustracjach upraw i przekroczeniu progów ekonomicznej szkodliwości patogenów chwastów lub szkodników. Dawki i substancje czynne środków ochrony roślin dobierane się selektywnie, w sposób minimalizujący obciążenie środowiska.

Dodatkowo od kilku lat praktykujemy bezorkową uprawę gleby, która bezpośrednio wpływa na zwiększenie próchnicy w glebie, ograniczeniu strat wody co ma istotne znaczenie zwłaszcza w ostatnich latach występujących suszy rolniczych. W gospodarstwie wykorzystywane są preparaty biologiczne w postaci zapraw materiału siewnego czy naturalny biopreparat przyspieszający rozkład materii organicznej w glebie.

A cym dla Ciebie jest rolnictwo zrównoważone?
Rolnictwo zrównoważone to częściowo powrót do korzeni… Powrót do wykorzystania wszelkich zasobów i możliwości gospodarstwa. Prowadzenie gospodarstwa w sposób minimalizujący negatywny wpływ na środowisko, ekosystem, pozwalający wykorzystać wszelkie metody mechaniczne, fizyczne biologiczne gleby. To finalnie wyprodukowanie zdrowej żywności, na której nam wszystkim bardzo zależy.

Kto lub co Cię inspiruje w codziennej pracy?
W życiu inspirują mnie inni ludzie, ludzie z pasją i wiedzący czego chcą, idący do celu. Lubię ludzi otwartych, ceniących sobie wartości rodzinne. Właściwie w 90% w moim otoczeniu występują rolnicy i rolniczki. Myślę, że rola rolniczek jest coraz większa, zresztą zawsze była, tylko być może kiedyś kobiety były takimi „cichymi graczami w gospodarstwie”.

Rola kobiety w gospodarstwie zawsze była znacząca. Obserwując otoczenie uważam, że przejęły one większość elementów związanych z zarządzaniem gospodarstwem, podejmowaniem decyzji. Dość często nawet w pracy zawodowej spotykam się z sytuacjami, gdzie moimi klientami są nie sami rolnicy, a często po prostu pary przychodzą do biura razem, aby wspólnie podejmować decyzje, a ostatnio również same kobiety są motorami napędowymi gospodarstw. Kobiety są świetnie zorganizowane, potrafią połączyć role zarządcze w gospodarstwie, prace fizyczną oraz obowiązki domowe, wychowanie dzieci. Potrafią zorganizować sobie czas wolny, poświęcić chwilę dla siebie, pójść do kina, działać aktywnie na rzecz społeczności lokalnej co bezpośrednio przekłada się na sukces funkcjonowania kół gospodyń wiejskich.

Jak wyglądają relacje ze starszymi pokoleniami na wsi?
Prowadzenie gospodarstwa rolnego wspólnie z rodzicami może być w pewnym aspekcie skomplikowane…, ale nie musi tak być. Podstawą jest wzajemne zrozumienie i dążenie do kompromisu. Wyznaczamy i planujemy wspólnie drogę do osiągnięcia celów długo i krótkoterminowych. Prowadzenie gospodarstwa wspólnie pozwala na sprawny podział obowiązków, uzupełnianie się, pozwala zapanować nad logistyką, zwłaszcza w okresie spiętrzonych okresów prac polowych. Również wzajemnie wymieniamy się w okresie urlopowym. Kiedy rodzice podróżując, są spokojni, że gospodarstwo jest pod moją opieką. Zwierzęta i obejście nie pozostają same na dłuższy czas. Ta sama zasada funkcjonuje, kiedy ja wyjeżdżam na urlop.

Wychowuję samodzielnie dziecko i jest ono zawsze zaopiekowane. Wsparcie jest tu nieodzowne, ono też uczy się codziennie szacunku dla dziadków, funkcjonowania w wielopokoleniowym domu, prowadzenia wspólnego biznesu i współdziałania.

Oczywiście pewnego rodzaju przeszkodą może być czasem różny punkt widzenia na pewne sprawy, zachowania i decyzje. Czasem, słowa krytyki, które niełatwo się przyjmuje, choć jest w nich ziarenko prawdy.

Ważne jest we wspólnym działaniu rozumienie siebie i również wypracowana ścieżka zaufania i konstruktywnych rozmów i rozwiązywania problemów.

Jak godzisz obowiązki związane z prowadzeniem gospodarstwa z życiem rodzinnym?
Chyba jak większość z nas, również i ja narzekam na brak czasu, choć to czasem pozorne i złudne stwierdzenie. Próbuję podzielić ten czas pomiędzy prace zawodową, gospodarstwo rolne i życie rodzinne. Dużym wsparciem są rodzice, ponieważ pozwalają mi często logistycznie rozwiązać problem odbioru dziecka ze szkoły czy pozostania z nim w domu, kiedy jest chory a ja muszę być w pracy. Poza tym mam dwie siostry, które mimo że mieszkają daleko ode mnie, potrafią świetnie się zorganizować i wspierać mnie zarówno dobrą motywacyjną rozmową jak i wsparciem w organizacji czasu wolnego, spędzania czasu rodzinnie. Ogromnym wsparciem są dla mnie również moi przyjaciele, którzy doskonale mnie znają i doskonale współgrają ze mną, czują moje potrzeby, moje troski i radości.

Jaką rolę odgrywa dobre samopoczucie w Twojej pracy?
Stres otacza nas dookoła. Istotne jest znalezienie pewnego balansu. W rolnictwie, w prowadzeniu gospodarstwa ciągle się czymś zamartwiamy, czekamy na deszcz, boimy się silnych mrozów, mocnych wichur czy gradu. Siejąc i ponosząc nakłady nie wiemy, jak się ułoży cały sezon, jaki plon uzyskamy i jaką cenę sprzedaży uda nam się osiągnąć. Martwimy się czy i kiedy sprzedamy płody rolne. Te problemy będą zawsze.

Dla mnie relaksem i odskocznią jest wspólny czas z dzieckiem, uwielbiam relaksować się podczas prac w ogrodzie, lubię kiedy jest tak czysto dookoła, kiedy mogę wieczorem usiąść na tarasie i czuć zapach świeżo skoszonej trawy, słuchać odgłosu natury.

Uwielbiam piesze wycieczki, lubię podróżować, odkrywać nowe miejsca. Myślę, że istotne dla każdego mieszkańca wsi jest czasem wyjechanie poza teren swojego gospodarstwa/wsi. To pozwala zmienić trochę otoczenie, wyjść ze strefy komfortu, zobaczyć jak się żyje ludziom poza miejscem zamieszkania. Choć czasem dla zrelaksowania się wystarczy ciepły kocyk, dobry film lub książka i miły zapach zapalonej świecy.

Ważne jest wychodzenie do ludzi, niezamykanie się wyłącznie w gospodarstwie.

Czy współpracujesz z innymi kobietami prowadzącymi gospodarstwa?
Tak. Współpracuję z kobietami prowadzącymi gospodarstwa rolne, zwłaszcza w aspekcie prowadzonej działalności doradczej. Część z tych kobiet-klientek mojego biura to bliskie znajomości, relacja przyjacielska. Oficjalnie nie tworzą się w moich stronach grupy wsparcia kobiet, choć jedną z tych form mogą być koła gospodyń wiejskich których jest dookoła mnóstwo. Kobiety potrzebują takich wspólnot, miejsc, gdzie można pójść, swobodnie spędzić czas, wymienić się jakimiś doświadczeniami, stworzyć coś dla siebie i lokalnej społeczności.

Jak Twoim zdaniem jest obecnie rola kobiet na wsi, w szczególności kobiet prowadzących lub współprowadzących gospodarstwa rolne lub biznes związany z rolnictwem?

Uważam, że rola kobiet jest znacząca. I ta rola rozszerza się.  W społeczności wiejskiej spotykamy coraz więcej kobiet, które prowadzą gospodarstwa rolne, niejednokrotnie samodzielnie. I one udowadniają, że się da, że kobiety to silne osobowości. Również w firmach związanych z branżą agro coraz częściej spotykamy kobiety na wysokich stanowiskach zarządzających.

Jak oceniasz swoją sytuację jako rolniczki? Czy jesteś traktowana przez mężczyzn, instytucje, inne podmioty na równi z mężczyznami?
Moje spojrzenie na traktowanie rolniczek przez mężczyzn jest subiektywne. Zasadniczo, nie odczułam znacznych dysproporcji w relacjach. Aczkolwiek niejednokrotnie rolnicy dziwili się i wręcz ciężko było im uwierzyć, że ja jeżdżę ciągnikiem, czy wykonuję próbę kręconą wysiewu zbóż. W pracy zawodowej traktuje moich rolników-klientów partnersko i czuję w stosunku do mnie ich respekt i szacunek. Znają moją sytuację życiową, widzą mnie czasem za kierownicą ciągnika, więc bezpośrednio nie odczułam ignorancji czy nierównego traktowania. Ale ten problem istnieje w społeczności wiejskiej, trochę to jeszcze wynika z mentalności wcześniejszego pokolenia. Aktualnie się to zmienia, ale proces jest powolny. Zauważalne są zmiany i przejecie części prac polowych przez kobiety.

Czy spotykasz się ze stereotypami dotyczącymi roli kobiet na wsi?
Obserwuję środowisko wiejskie, bo tu mieszkam i żyję. Uważam, że wieś się zmienia, te zmiany są widoczne gołym okiem. Zmienia się struktura mieszkańców zamieszkujących tereny wiejskie, coraz więcej mieszkańców wsi to nie są rolnicy, więc mentalność i świadomość, światopogląd ulega zmianie.

Rolnik to już nie przywiązany do swojego areału i zwierząt gospodarz. To często osoba, która zwiedza świat, spędza czas aktywnie, wyjeżdża na urlop, organizuje sobie czas wolny korzystając z różnych możliwości. Kobiety na wsi to już często nie kobiety, które rano wstają, robią obrządek, odprawiają dzieci do szkoły, prowadzą dom itd.

Dziś patrzę na nie w większości jako na „Agrowoman”. Kobiety, które dbają o siebie na co dzień, które często prowadzą część administracyjną gospodarstwa i związane jest to z różnymi wyjazdami, spotkaniami. Kobiety, które dbają o komfort życia swojej rodziny, które dążą do rozwijania gospodarstwa, zachowania również równowagi pomiędzy pracą a czasem wolnym. Większość rolniczek to kobiety świetnie wykształcone. Myślę, że ta różnica pomiędzy wsią a miastem się zaciera. Kobiety na wsi są często bardziej zorganizowane, wynika też to z faktu, iż nie mają pewnego zaplecza na miejscu, często do sklepu, kina czy kosmetyczki trzeba dojechać kilka kilometrów, co też powoduje poświecenie większej ilości czasu i zorganizowania się w taki sposób, aby pogodzić wszystkie aktywności i obowiązki dnia.

Młodym rolnikom dość trudno jest znaleźć partnerkę, która chciałaby zamieszkać na wsi. Panuje stereotyp, że jak już tam zamieszka to będzie tylko pracować na roli, okazjonalnie wyjeżdżać poza teren gospodarstwa/wsi, że będzie prawie jakby „niewolnikiem”. To jest znaczne przekłamanie. Wszystko zależy oczywiście od oczekiwań i organizacji życia młodych ludzi, ale kobiety na wsi to już nie utyrane życiem, zaniedbane i wyalienowane ze społeczeństwa kobiety, a kobiety przebojowe, odważne, które dążą do swoich celów, są niejednokrotnie motorami rozwoju gospodarstwa.

Czy uważasz, że kobiety na wsi mają takie same możliwości jak mężczyźni?
Tak, kobiety na wsi mają takie same możliwości rozwoju zawodowego jak mężczyźni. Wynika to chyba przede wszystkim ze świadomości, ale również wykształcenia, wychowania i obycia w świecie. Często spotykam kobiety które poza prowadzeniem gospodarstwa pracują zawodowo, często są nauczycielkami, prowadzą swoje małe biznesy, szukają też swojej niezależności i mają potrzebę tworzenia czegoś własnego, rozwijania swoich pasji. Wynika to też z ich odwagi, możliwości. Na pewno kobietom prowadzącym gospodarstwo rolne jest trochę ciężej. Niejednokrotnie spotykałam się z zapytaniem przedstawiciela handlowego który przyjechał do gospodarstwa „gdzie jest gospodarz, czy może prosić gospodarza?”. Branża sama musi też zmienić swoje podejście i poziom oraz ton rozmowy.

Jaka jest różnica pomiędzy kobietami i mężczyznami w podejściu do prowadzenia gospodarstwa rolnego?
Po pierwsze, uważam, że kobiety są bardziej dociekliwe, poszukują nowych możliwości finansowania, są bardziej cierpliwe i stąd aż tak bardzo nie gubią się w gąszczu ewidencji i „papierologii”, którą należy w gospodarstwie prowadzić. Kobiety też patrzą przez pryzmat rodziny, modernizują swoje gospodarstwa, aby zaoszczędzić czas, są skupione na estetyce gospodarstwa, patrzą na ekonomiczne aspekty. Po drugie dążą też do perfekcji, trochę gra w nich gen konkurencji i chęci bycia najlepszą i docenianą.

Poza prowadzeniem gospodarstwa, jesteś również doradcą rolniczym. Czy doradzasz także innym rolniczkom? Bazując na Twoim doświadczeniu, powiedz, jakie są Twoim zdaniem największe wyzwania rolników w Polsce?
Myślę, że ponad połowa moich klientów to są właśnie rolniczki, głownie kobiety, które prowadzą gospodarstwo wraz z mężami, ale są i takie które samodzielnie tworzą całkiem dobrze prosperujące gospodarstwa rolne. Zakres mojej działalności opiera się głównie na doradztwie w zakresie pozyskiwania funduszy UE, prowadzenia ewidencji i różnych dokumentacji w gospodarstwie w ramach narzuconych obowiązków, dodatkowo częściowo doradztwo technologiczne.

Aktualnie przed rolnikami staje szereg wyzwań. Największy wpływ ma polityka i ekonomia na poziomie makro, sytuacja ekonomiczno-polityczna, zmiany klimatu. Dużym zagrożeniem jest znaczna destabilizacja cen. Rolnicy muszą zmagać się z szeregiem biurokratycznych procedur, które są czasochłonne i częściowo zbyteczne, powielają się niejednokrotnie. Cykl produkcyjny w przypadku np. roślin ozimych jest dość długi, nakłady są ponoszone przez praktycznie 10 miesięcy, a finalnie w związku z uprawą pod chmurką efekt naszej pracy może być mizerny. Poza tym uprawa nie lubi skrótów i pomijania pewnych elementów. Finalnie w żniwa zbieramy płody naszej pracy, a następnie martwimy się i zmagamy się z wahaniami rynku w celu sprzedaży naszych płodów rolnych i uzyskaniu satysfakcjonującej ceny. A z tym bywa różnie…

Drugim problemem jest na pewno brak siły roboczej, brak też zmiany pokoleniowej i wybywanie młodych ze wsi, nieprzejmowanie gospodarstw, brak naturalnej sukcesji. Niejednokrotnie młodzi po prostu przez pryzmat pracy i prowadzenia gospodarstwa przez rodziców nie chcą powielać ich życia, nie widzą pespektyw, skupiają się na negatywnych czynnikach prowadzenia biznesu rolniczego.

Na pewno rolnicy muszą zachować racjonalność w inwestycjach, muszą poszukiwać nowych technologii i wprowadzać je do swoich gospodarstw. Muszą też być otwarci na zmiany, skupiać się też na lokalnych rynkach i perspektywach dywersyfikacji dochodu. Na pewno przed nimi trudny czas.

Jak rozwijasz swoje kompetencje jako i doradca?
Zarówno praca zawodowa jak i prowadzenie gospodarstwa rolnego wymuszają udział w szkoleniach, seminariach, poszerzanie swojej wiedzy. Ale to też musi wynikać z naszych chęci rozwoju. Staram się na bieżąco podnosić swoje kompetencje, bardzo często uczestniczę w konferencjach, seminariach i szkoleniach, często w formie online.

Lubię również pojechać na miejsce, posłuchać na żywo, spotkać się z ludźmi, wymienić się poglądami, posłuchać ich, czasem spotkać się towarzysko. Kontakty międzyludzkie są istotne i bardzo ważne, zwłaszcza po okresie pandemii potrzebujemy kontaktu z ludźmi, tym bardziej, że takie spotkania branżowe pozwalają na nawiązanie relacji biznesowych, ale też koleżeńskich. Aktualnie też jestem studentką studiów podyplomowych, są to już moje trzecie z kolei studia podyplomowe. W moim domu zawsze przykładano dużą wagę do nauki, chyba mam to „wpojone”, ale też chcę być na bieżąco, aby mieć rację bytu na rynku. Nie wyobrażam sobie nie podnosić swoich kompetencji na bieżąco, zwłaszcza że jest mnóstwo możliwości, a rolnictwo ciągle się zmienia.

Co z Twojego punktu widzenia jest największą przeszkodą w rozwoju dla rolniczek?
Z mojego punktu widzenia, jeżeli ktoś chce, to w obecnych czasach może wszystko. To wszystko zależy od nas, czego w życiu oczekujemy, co chcemy robić, jak jest nam dobrze. Na pewno jedną z barier może być pewna ograniczona liczba dostępnych aktywności na miejscu, ale wynika to z braku infrastruktury i aspektów ekonomicznych opłacalności np. basen czy siłownia. Kobiety z mniejszych wsi, oddalonych od większych miast na pewno zmagają się z problemem dojazdu do tych większych skupisk.

Zauważam też różnice pomiędzy kobietami rolniczkami, które też zawodowo dodatkowo gdzieś pracują, a tymi które pracują wyłącznie w gospodarstwie. Tamte są bardziej otwarte, odważne, często też gustowniej ubrane, zadbane…, ponieważ wymusza to na nich obycie wśród ludzi. Uważam, że w dobie rozwoju jedynym ograniczeniem jest nasze myślenie, czasem być może lęk przed wyjściem ze stref komfortu. Czasem trzeba też ponieść porażkę, żeby na tym zbudować kolejny sukces. Takie jest życie i trzeba podjąć rękawice budowania swojego szczęścia, satysfakcji i spełnienia. Kobietom na wsi brakuje często pewności siebie, wiary we własne możliwości i talenty.

Jaka jest rola organizacji społecznych na wsi, w szczególności takich, których głównymi członkami są kobiety?

W lokalnych grupach działania kobiety są cały czas w mniejszości, ale wynika to z udziału różnych grup społecznych i ich przedstawicieli. Pomimo tego panuje tam równowaga i wzajemny szacunek dla pomysłów i ocen działalności społecznych. KGW jest typowym kobiecym tworem, jesteśmy oficjalnie zrzeszone, ale oczywiście korzystamy ze wsparcia mężczyzn. Staramy się budować wspólnotę, pokazać że wieś, mieszkańcy wsi mogą wspólnie spędzać czas, inspirować się, czerpać też dla siebie różne doświadczenia.

KGW w mojej miejscowości istniało od lat, wcześniej oczywiście jego charakter był zupełnie inny. Ze wspomnień starszych członkiń słyszymy jak wspólnie organizowały bale, razem zakupywały pisklęta drobiu do odchowu czy paszę dla drobiu. Aktualnie po kilku latach zawieszenia KGW wróciło do swojej działalności. Aktualnie opieramy się na szerzeniu tradycji kulinarnych, uczestniczymy w różnych lokalnych imprezach, konkursach kulinarnych. Uczymy się spędzać ze sobą czas, oderwać się od codzienności i poświęcić chwilę dla społeczności lokalnej. Organizujemy wraz z sołtysami dożynki wiejskie, staramy się zachęcać dzieci i młodzież do wspólnego spędzania czasu i organizowania wspólnych gier i zabaw.

Korzystamy z funduszy UE, doposażamy świetlicę wiejską, aby była dla nas miejscem spotkań i przyjemnego spędzania czasu, uczestniczymy w warsztatach tematycznych. Staramy się nie zapominać o pozostałych mieszkańcach wsi, o kobietach które nie są członkiniami KGW, ale żyją w naszej społeczności. Dbamy o lokalne figurki Maryjne. W maju tradycyjnie spotykamy się na nabożeństwach majowych przy figurce wioskowej.

KGW jest dość liczne, przedział wiekowy bardzo szeroki, dzięki temu mamy starcie różnych doświadczeń, punktów widzenia i mnóstwa powodów do dyskusji. I to jest bardzo inspirujące.

Dziękujemy za rozmowę!